Nie dasz rady sam o swoich siłach być święty. Bardzo często tak właśnie patrzymy na chrześcijaństwo
myśląc, że istotą naszej wiary jest bycie moralnie doskonałym i unikanie grzechów, co wiąże się z bardzo
dużym wysiłkiem, aby przez dobre życie zasłużyć sobie na niebo. Nie na tym polega jednak nasza wiara. Jej
celem jest przyjaźń z Bogiem i zjednoczenie się z Nim, a efektem i jakby ubocznym skutkiem tego
zjednoczenia jest właśnie nasza świętość.
W jednym ze współczesnych objawień, Jezus powiedział pewnemu księdzu, że świętość nie jest warunkiem
wstępnym przyjaźni z Nim. Świętość jest owocem tej przyjaźni. Jezus wie, że jesteśmy grzeszni i słabi,
dlatego daje nam Komunię świętą, aby nas przemieniać.
Na czym polega ta przemiana? Kiedy przyjmujemy Komunię świętą, spotkanie to wyobrażamy sobie
najczęściej w taki sposób, jakby Bóg zamieszkał w człowieku jak w pudełku. Jest to jednak błędne
wyobrażenie, ponieważ zakłada ono, że nasza ludzka natura i boska natura Jezusa się ze sobą nie mieszają,
a człowiek jest tylko jakby chwilowym pojemnikiem dla Boga.
Tymczasem zjednoczenie jakie dokonuje się, gdy przyjmujemy Komunię świętą jest czymś niezwykłym,
ponieważ święta natura boska łączy się z naszą grzeszną naturą ludzką i stopniowo zmienia ją, uzdrawia
oraz czyni świętą, czyli boską, choć zawsze pozostajemy tylko ludźmi. W teologii wschodniej to zjawisko
nazywamy „przebóstwieniem” człowieka. Kiedy Bóg zamieszkuje w człowieku, a człowiek w Bogu, działa
w nim wtedy potężna łaska Boża, która zmienia go od środka. Ten, kto z wiarą przystępuje do Komunii
świętej i daje Bogu czas na modlitwę osobistą, otwiera swoje serce na działanie łaski Bożej. Owocem tego
zjednoczenia jest to, że stajemy się jakby inną substancją.
Widać to po tym, że zauważam w sobie coraz więcej cech Boga: kocham jak On, odczuwam jak On, mniej
grzeszę, i co ciekawe, dzieje się to bez mojego większego wysiłku. Po pewnym czasie widzę, że coś się we
mnie zmieniło i czymś naturalnym staje się to, co wcześniej takie nie było: o wiele mniej ciągnie mnie do
grzechu, mam w sobie więcej miłości, jestem mniej wybuchowy, potrafię panować nad emocjami, chcę
czynić dobro, chcę służyć innym, zmieniają się moje priorytety, umiem i chcę przebaczać. Właśnie to miał
na myśli święty Paweł, gdy pisał: „żyję już nie ja, ale żyje we mnie Chrystus” (Ga 2, 20), a także w słowach:
„Dlatego to nie poddajemy się zwątpieniu, chociaż bowiem niszczeje nasz człowiek zewnętrzny, to jednak
ten, który jest wewnątrz, odnawia się z dnia na dzień” (2 Kor 4,16).
Jeśli więc chcemy stać się świętymi, najprostszą receptą na to jest walczyć o czas, w którym Bóg będzie
miał dostęp do naszego serca, aby je zmieniać. Takim szczególnym czasem, gdy Bóg w najbardziej działa
w naszych sercach, jest właśnie zjednoczenie, jakie dokonuje się w Komunii świętej. Z każdą Komunią
świętą, tak jak pisze św. Paweł, z dnia na dzień odnawia się w nas podobieństwo do Boga. To sam Bóg,
niczym rzeźbiarz, kawałek po kawałku, przemienia mnie i moją grzeszną naturę, na swoje podobieństwo.
Jeśli naprawdę poddajesz się pod działanie tego Boskiego artysty i przyjmujesz w Komunii świętej Boga,
który zmienia cię od środka, twoje otoczenie szybko zobaczy w tobie zmianę. Być może twoi bliscy nie
będą wiedzieli co się z tobą stało. Będą dostrzegali, że bardziej kochasz, masz więcej pokoju w sercu i jesteś
radośniejszy. Ty jednak ale ty będziesz wiedział, że jest to jeden z najważniejszych owoców częstego
przyjmowania Komunii świętej.
Czyimi siłami chcesz zatem stać się święty? Swoimi czy Boga? Jeśli siłami Bożymi, to dbaj o jak
najczęstszą Komunię świętą i zjednoczenie z Bogiem w codzienności. Szybko przekonasz się, jak wielka
drzemie w niej moc, która jest w stanie skruszyć najtwardsze i najgrzeszniejsze ludzkie serca.