Każdy z nas jest grzeszny. Msza św. jest spotkaniem Boga z grzesznikami, którzy
chcą się nawracać i być oczyszczeni przez to spotkanie. Temu służy akt żalu na początku
Mszy świętej. Przyjrzymy się mu w dzisiejszej katechezie.
Na początku przypomnijmy czym jest grzech. Oczyszczenie z grzechu, które przynosi
Jezus, jest wyłącznie dla tych, którzy uznają się za grzeszników i umieją nazwać po imieniu
swój grzech. Grzechem jest wszystko, co zrywa lub osłabia moją relację z Bogiem, a więc
wszystko, co wybieram zamiast Boga czy Jego woli, nawet jeśli to coś samo w sobie jest
dobre. Dlatego św. Ignacy grzechem nazywa każde nieuporządkowane przywiązanie do
rzeczy stworzonych. Nieuporządkowane dlatego, że zamiast skupić się na Bogu, który
prosił nas, abyśmy troszczyli się najpierw o sprawy swojego zbawienia, a wszystko inne
będzie nam dodane, my odwracamy tę kolejność i najpierw troszczymy się o swoje sprawy,
Boga spychając na dalszy plan.
Na początku każdej Eucharystii chcemy stanąć w prawdzie, kim jesteśmy przed Bogiem?
Chodzi o stan naszej grzeszności po grzechu pierworodnym oraz o nasze grzechy
konkretne, uczynkowe – przyznając się do nich: Panie Boże, nie miałem ostatnio dla Ciebie
czasu, obrażałem Cię w myślach, mowie, w moich uczynkach i w tym, czego nie robiłem
dla rozwoju mojej wiary, a powinienem robić. Przepraszam, że raniłem innych i siebie.
Przepraszam, że nie byłeś na pierwszym miejscu i że nie żyłem na co dzień Ewangelią.
Taki właśnie przychodzę do ciebie – grzeszny i niegodny. Ale ufam w Twoje miłosierdzie
i proszę Cię: oczyść mnie i umocnij sobą, abym kolejny tydzień przeżył lepiej: był bliżej
Ciebie i bardziej kochał moich braci i siostry.
Chcemy też sobie uświadomić, że konsekwencją grzechu jest śmierć. Nasze grzechy mają
dużo głębsze konsekwencje niż tylko te, które czujemy tu i teraz. Wprowadzają one
nieporządek, zasiewają strach i są przyczyną wielkiego bólu, tworząc nieraz żywe piekło
dla nas samych i dla innych. Potrzebujemy więc nie tylko Zbawiciela, który przebaczy nam
grzechy, ale też i Zbawiciela, który umocni nas, abyśmy potrafili żyć inaczej.
Po to właśnie jest Msza święta. Jest ona spotkaniem chorych i słabych ludzi ze
Zbawicielem. Jest spotkaniem, w którym już na początku uniżamy się i pokornie
wyciągamy ręce po łaskę przebaczenia, a Jezus podnosi nas, daje Dobre Słowo, które
wskazuje co mamy robić, a na końcu sam przychodzi ze swoją łaską i zmienia nas od
środka. Tak właśnie wygląda każda Eucharystia: rozpoczyna się oczyszczeniem, potem
słuchamy słów Pisma Świętego i jesteśmy oświecani Bożą wiedzą, a na koniec
przyjmujemy Eucharystię, która jednoczy nas z Bogiem i ludźmi.
Wróćmy jednak do obrzędów wstępnych, w których przyznajemy się do naszych win.
Dlaczego dzieje się to publicznie? Czy nie mogłoby być tak, że każdy z nas w pokorze
i uniżeniu stanie wewnętrznie przed Panem Bogiem i zanim Msza św. się rozpocznie,
indywidualnie przeprosi Boga. Tak nie jest, ponieważ liturgia jako najlepsza szkoła
modlitwy i duchowego życia uczy nas, że grzech i wybawienie z grzechu nie są sprawą
prywatną, tylko sprawą całego Kościoła. Na moich grzechach Kościół realnie traci, tak
samo jak zyskuje na moim uświęceniu. Przez mój grzech oddalam się od Boga, ludzi
i siebie samego. Zanim więc zjednoczymy się we wspólnej komunii, która odbudowuję te
poranione relacje z Bogiem, z innymi i sobą, chcemy wszyscy uznać swój grzech,
nawzajem przeprosić i prosić wzajemnie o modlitwę. Taki jest sens aktu pokuty.
Wyznajemy w nim, że każdy grzech niszczy lub uszkadza relację z Bogiem, z Najświętszą
Maryją Panną, ze świętymi w Niebie, a także z innymi braćmi i siostrami – członkami
Kościoła, nawet tymi, których osobiście nie znamy.
Zwróćmy uwagę, że nie tylko sami wyrażamy naszą winę, ale jednocześnie wsłuchujemy
się w przyznanie do winy pozostałych członków zgromadzenia. Nawet kapłan prosi
o przebaczenie, tak samo jak my. Pod tym względem jesteśmy równi. Jeśli na liturgii jest
ktoś, kto cię skrzywdził, we wspólnym akcie żalu on właśnie przyznaje się do swoich win,
prosi o przebaczenie i prosi o modlitwę za niego.
Przyznanie się do winy kończy akt żalu, w którym prosimy Najświętszą Maryję Pannę,
wszystkich aniołów i świętych w niebie oraz wszystkich ludzi wokół nas, aby modlili się
za nami do Boga. Nie przegap tego momentu, bo jeśli z wiarą wypowiadasz te słowa, masz
wtedy całe Niebo po swojej stronie, a więc wszystkie modlitwy i zasługi świętych, które
idą za tobą, abyś potrafił żyć w łasce i nie grzeszyć.
Akt pokuty kończy kapłan, który w naszym imieniu prosi o odpuszczenie grzechów.
Pamiętajmy, że jest to ogólna modlitwa odpuszczenia grzechów i nie ma mocy
odpuszczania grzechów śmiertelnych, a jedynie tych, których nie popełniliśmy z pełną
świadomością czy dobrowolnością, które się po prostu zdarzają. Jeśli sumienie wyrzuca
nam grzech ciężki, powinniśmy iść do spowiedzi i w żaden sposób nie wolno nam bez
rozgrzeszenia przystąpić do komunii. Pochylenie głowy, kiedy kapłan wypowiada słowa
tej modlitwy, może być jednym ze sposobów przyjęcia Miłosierdzia Bożego, danego nam
przez Kościół dzięki zasługom Chrystusa. Nie ma więc nic lepszego dla nas, jak przyznanie
się przed Bogiem do swoich grzechów, ponieważ właśnie wtedy doznajemy uzdrowienia
z nich i uzdrowienia całego naszego życia.
Chociaż tak dużo mówimy dziś o grzechu, akt pokuty nie służy tylko temu, aby skupić się
na samych grzechach, ale dużo bardziej na zwycięstwie Chrystusa nad grzechem. Pierwsi
chrześcijanie do Jezusa zwracali się „Kyrie”, czyli zmartwychwstały Panie. W akcie
pokuty ważne jest więc nie tyle skonfrontowanie się ze swoimi grzechami, lecz spotkanie
ze Zmartwychwstałym Panem Jezusem i Jego mocą, która pokonuje w nas wszelkie zło.
Gdy śpiewamy Kyrie eleison, nie tylko prosimy, by Bóg zmiłował się nad nami, ale
ogłaszamy jednocześnie Jego zwycięstwo nad naszym grzechem i wyrażamy pragnienie,
aby żyć w tej mocy na co dzień.