W ostatniej katechezie dowiedzieliśmy się, że Msza święta rozpoczyna się nie
znakiem krzyża – jak nam podpowiada intuicja – lecz procesją, której towarzyszy pieśń na
wejście. W związku z tym zajmiemy się dziś śpiewem na liturgii, ponieważ muzyka pełni
bardzo ważną rolę w czasie Mszy świętej. Chyba wszyscy znamy powiedzenie świętego
Augustyna „Kto śpiewa, ten dwa razy się modli”, lecz mało kto wie, że Augustyn tak
naprawdę napisał „Kto dobrze śpiewa, ten dwa razy się modli”. Co więc znaczy dobrze
śpiewać i czy trzeba być zawodowym muzykiem, żeby to robić?
Na początku zastanówmy się, czym w ogóle jest śpiew. Najprościej mówiąc, są to słowa,
lecz nie mówione, lecz dzięki melodii wyrażone z większą ekspresją i mocą. Muzyka jest
więc jakimś językiem komunikacji, piękniejszym i doskonalszym niż same słowa. Dlatego
jeden z dokumentów o liturgii mówi nam, że „czynność liturgiczna przybiera postać
bardziej dostojną, gdy jest połączona ze śpiewem (…); Dzięki takiej postaci modlitwa
nabiera szczególnego namaszczenia, tajemnica świętej liturgii, oraz jej charakter
hierarchiczny i społeczny lepiej się uwydatniają; dzięki zjednoczeniu w śpiewie pogłębia
się jedność serc, okazałość świętych obrzędów ułatwia wznoszenie myśli ku niebu, a całość
odprawianych obrzędów jest obrazem i zapowiedzią tego, co dokonuje się w świętym
mieście Jeruzalem” (MS 6).
Śpiew na liturgii pełni zatem bardzo ważną rolę – ułatwia nam kontakt z Bogiem, pomaga
nam lepiej modlić się oraz jednoczy serca. Piękno zawarte w muzyce jest ponadto jakimś
odbiciem piękna Pana Boga i potrafi niezwykle poruszyć nasze serca. Potwierdza do święty
Augustyn, który napisał kiedyś: „Ileż razy płakałem, słuchając hymnów
Twoich i kantyków, wstrząśnięty błogim śpiewem Twego Kościoła. Głosy te wlewały się
do moich uszu, a gdy Twoja prawda ściekała kroplami do serca, parowało z niego gorące
uczucie pobożnego oddania. Z oczu płynęły łzy i dobrze mi było z nimi”.
Widząc korzyści jakie daje muzyka, Kościół już od samego początku uznał ją za coś tak
ważnego, że włączył ją do liturgii. Uczy wręcz, że muzyka nie jest jedynie jakimś mało
znaczącym dodatkiem do Mszy, lecz jej integralną częścią. Nic w tym dziwnego. Gdy
otworzymy Biblię, już od pierwszych jej kart znajdziemy wiele wzmianek dotyczących
liturgii. Towarzyszyła ona najważniejszym wydarzeniom historii zbawienia: objawieniu
się Boga na Górze Synaj pośród grzmotów, błyskawic i dźwięku potężnej trąby; zdobyciu
Jerycha; śpiewaniu pieśni zwycięstwa po przejściu przez Morze Czerwone. Wśród tekstów
Starego Testamentu wyróżnia się jedna księga, zawierająca 150 Psalmów, które były
śpiewane z akompaniamentem. Jest to własny śpiewnik Biblii – psałterz, który dla Żydów
stał się pierwszym i najważniejszym zbiorem śpiewów, zarówno podczas liturgii, jak
i w codziennym życiu,
Śpiewem wielbiła Boga Maryja, Elżbieta, Zachariasz, Symeon. Pieśń wesela śpiewali
aniołowie i pasterze podczas narodzin Jezusa, a także tłumy witające Jezusa w czasie Jego
wjazdu do Jerozolimy.
Ewangelie przekazują nam natomiast informacje, że podczas „pierwszej Mszy świętej”
w Wielki Czwartek, na Ostatniej Wieczerzy, sam Jezus śpiewał hymny i psalmy związane
z Paschą, co kontynuował potem pierwotny Kościół. Jedna z najbardziej znanych historii
jest opisana w Dziejach Apostolskich. Gdy Paweł i Sylas znaleźli się w więzieniu i zaczęli
w nocy śpiewać pieśni uwielbienia, przez ich potężny śpiew opadły kajdany i uszli dzięki
temu z życiem. Święty Paweł, znający potęgę uwielbienia nauczał potem: „Słowo
Chrystusa niech w was przebywa z całym swym bogactwem; z wszelką mądrością
nauczajcie i napominajcie samych siebie przez psalmy, hymny, pieśni pełne ducha, pod
wpływem łaski śpiewając Bogu w waszych serach” (Kol 3, 16).
Śpiewajmy więc Bogu najpiękniej jak umiemy, niezależnie od naszych muzycznych
zdolności. Bóg jest godzien tego, abyśmy Go uwielbiali całym sercem i wszystkimi
naszymi talentami. Muzyka ponadto pomaga nam w modlitwie, bo potrafi poruszyć serce
bardziej niż same słowa i wyrazić to, czego się nie da samym tekstem.
Takie są właśnie dwa cele muzyki liturgicznej: uwielbić Boga i pomóc nam
w modlitwie. Ponieważ muzyka pełni rolę służebną wobec liturgii, nigdy nie może być
ważniejsza od samej liturgii. Niech pamiętają o tym zwłaszcza ci, którzy odpowiadają za
śpiewy w naszych kościołach. Pamiętajmy o tym my sami, ponieważ to kapłan i lud są
w liturgii pierwszymi muzykami, a dopiero później w hierarchii ważności są organista
i zespół muzyczny. Nasz śpiew ma pomóc innym skupić się na Bogu, a nie przeszkadzać
komuś w modlitwie, zagłuszać, czy wręcz skupić uwagę innych na sobie, a przez to skraść
Bogu chwałę. W związku z tym, nie każdy śpiew, nie każdy instrument i nie każdy sposób
wykonania nadaje się w liturgii. Szereg dokumentów i przepisów mówi o tym, co jest
dozwolone, a co nie.
Pamiętajmy również, że Kościół wyżej ceni szlachetną prostotę niż „popisy” organisty czy
jakiegoś zespołu. Zapamiętajmy również, że skoro muzyka w liturgii jest przede wszystkim
modlitwą, oznacza to, że nie tyle piękny śpiew, co piękne serce śpiewającego jest tym, co
się Bogu najbardziej podoba. Niech to doda otuchy tym, którzy odczuwają brak talentów
muzycznych, a jednocześnie niech przestrzeże tych, którzy tych talentów mają dużo, ale
ich życie odbiega od tego, o czym śpiewają w kościele.