KATECHEZA EUCHARYSTYCZNA – 10. W domu Boga czy poza nim –o wybieraniu miejsc w kościele

Zastanawiałeś się kiedyś, w jaki sposób miejsce, które zajmujesz w kościele
wpływa na to, jak uczestniczysz w Eucharystii? Kto by się tam kłócił o miejsce, prawda?
Przecież Pan Jezus jest wszędzie – mawiają niektórzy. Wbrew pozorom, wybór
odpowiedniego miejsca uczestnictwa w Eucharystii jest dość istotną sprawą i nad tym
zastanowimy się w dzisiejszej katechezie.
Zacznijmy od tego, że architektura większości naszych kościołów nie jest przypadkowa.
Każda część świątyni ma głębokie znaczenie symboliczne, które wyraża jakąś prawdę
wiary i przez to ma nam pomóc w modlitwie.
Już sama nazwa każdej z tych części kościoła może być dla nas sposobnością do medytacji
i może pomóc w przeżywaniu liturgii. „Nawa” – czyli po łacinie „okręt”, to przestrzeń dla
wiernych świeckich. Oznacza, że płyniemy nim po falach tego świata do właściwego portu.
„Prezbiterium” to z kolei miejsce, w którym znajdują się prezbiterzy, czyli księża oraz
służba liturgiczna. „Sanktuarium” – zachowane w niektórych starodawnych kościołach, to
„święte świętych” – najświętsze miejsce, gdzie mieszka sam Bóg i gdzie składana jest na
ołtarzu Najświętsza Ofiara. „Chór” jest miejscem wydelegowanym dla posługujących
muzycznie. „Zakrystia” to miejsce, w którym asysta przygotowuje się do Mszy świętej.
Ciekawa jest historia miejsca pod chórem, zwanego „kruchtą”, gdzie dziś wiele osób lubi
przebywać podczas Mszy świętej. Słowo kruchta pochodzi od wyrażenia „skruszony”, co
oznacza, że miejsce to przeznaczone było dla tych, którzy są skruszeni, odbywają swoją
pokutę, nie mogą wejść do kościoła, a więc nie mogą przebywać razem ze świętymi. Ci
wierni, przebywając w kruchcie, prosili o modlitwę w ich intencji, aby mogli dostąpić
pojednania i uczestniczyć w społeczności świętych. W kruchcie przebywali również
poganie i katechumeni przygotowujący się do przyjęcia chrztu oraz ci wszyscy, którzy nie
byli w pełnej jedności z Kościołem. Przechodzenie przez kruchtę ma więc uzmysłowić nam
najpierw naszą grzeszność i niegodność wobec tajemnic, które za chwilę będziemy
sprawowali. Powinniśmy także w drodze do ołtarza przypomnieć sobie o modlitwie za
tych, którzy jej potrzebują: za innych grzeszników, za tych, którzy odeszli od Kościoła lub
przygotowują się do przyjęcia chrztu.
Również sam budynek kościoła, ze względu na to, że jest własnością Boga, jest
przestrzenią jakby wydzieloną z tego świata, miejscem, w którym rządzą inne prawa. Jest
to kawałek świata „wyrwany” naszemu skończonemu, doczesnemu i przyziemnemu światu
przez konsekrację, czyli poświęcenie i przeznaczenie dla Boga. Przekraczając zatem drzwi
kościoła, warto pamiętać, że wchodzimy do miejsca świętego, do domu Boga, Jesteśmy
jakby u bram Raju, jedną nogą w wieczności. Pomóc ma nam w tym cała architektura,
kościoła, jego wystrój, dekoracje i poszczególne miejsca.
Na podstawie tego, co powiedzieliśmy spróbujmy teraz wyciągnąć praktyczne
wnioski, w jaki sposób wybrać najlepsze miejsce do modlitwy.
Pierwszym kryterium powinno być odnalezienie miejsca odpowiedniego do funkcji, którą
wykonujemy podczas liturgii. Jeśli nie ma takiej potrzeby, nie wchodźmy na chór, do
zakrystii, prezbiterium, ani nawet nie stójmy w kruchcie, tylko wejdźmy do nawy, czyli do
tego symbolicznego miejsca, w którym jak na okręcie płyniemy jako wspólnota razem do
wieczności.
Drugim kryterium niech będzie wybór takiego miejsca, aby jak najlepiej widzieć i słyszeć
wszystko, co się dzieje. Szukajmy miejsca, które pozwoli wziąć pełny udział w Mszy
świętej. Najlepiej oczywiście wejść do środka kościoła i być jak najbliżej ołtarza, aby
widzieć i przeżyć wszystkie gesty, znaki i słowa wykonywane podczas Eucharystii. Ma to
pomóc naszej modlitwie i utrzymać nasze skupienie na tym, co się aktualnie dzieje
w liturgii, aby łaska danej czynności liturgicznej naprawdę nas dotknęła.
Dopiero, gdy z jakichś ważnych powodów lepiej będzie stanąć dalej lub wyjść na zewnątrz,
decydujmy się na taką możliwość. Pamiętajmy przy tym, aby nie osądzać tych, którzy stoją
w drzwiach lub poza kościołem. Często jest to nieuniknione z powodów zdrowotnych, ze
względu na małe dzieci, czy też z powodu zwykłego zatłoczenia kościoła. Zanim jednak
zdecydujemy się na uczestniczenie w mszy poza budynkiem, zapytajmy się w sercu, jaka
jest prawdziwa intencja tego, że chcę być na zewnątrz. Często jest to po prostu walka
duchowa i swego rodzaju ucieczka od Boga, aby odwrócić nasze serce od modlitwy i zająć
je czymkolwiek innym. Taka postawa skutkuje często tym, że ktoś mówi: Msza święta mi
nic nie daje. Być może są to konsekwencje tego, że nie zawalczyliśmy o takie miejsce,
które pomogłoby naszej modlitwie i skupieniu.
Pamiętajmy też o zwykłej ludzkiej uprzejmości i grzeczności. Nie przepychajmy się, nie
walczmy na siłę o obronę swojego miejsca. Bądźmy po prostu wrażliwi na innych,
zwłaszcza na starszych, ustępując im miejsca i pomagając we wszystkim, czego potrzebują.